Królowanie i zawierzenie…

W roku 1610 do Krakowa przybył pielgrzym, włoski jezuita Juliusz Mancinelli. Przyszedł pieszo z Neapolu, mając 73 lata, by modlić się u grobu św. Stanisława na Wawelu. Przybył, ponieważ ukochał bardzo Polskę. Pragnął wyrazić swoją wdzięczność Ojczyźnie swojego współbrata Stanisława Kostki, którego poznał w Rzymie i który zachwycił go blaskiem swojej miłości do Matki Bożej Wniebowziętej. Ósmego maja w trakcie żarliwej modlitwy przed konfesją św. Stanisława ujrzał Maryję, przybraną w królewski majestat, która powiedziała do niego: Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką narodu, który jest Mi bardzo drogi…
Było to drugie widzenie o. Juliusza, gdy usłyszał od Matki Boga ten tytuł. Było  jeszcze trzecie w roku 1617. Zostały przez niego upublicznione. Zdumiewające jest to, że nigdy w historii aż do dzisiejszych czasów Matka Boża nie wyraziła swej miłości do żadnego innego narodu. Została ona przyjęta i podjęta w Polsce. Jej najbardziej przejrzystym wyrazem są kazimierzowskie błagalne śluby o ocalenie Królestwa Polskiego przed obliczem Matki
Boskiej w lwowskiej katedrze. W beznadziejnej sytuacji, w jakiej była Polska w czasach protestanckiego, szwedzkiego potoku, gdy żadne państwo nie wyciągnęło ku Polsce pomocnej dłoni, Ona sprawiła, że nastąpił cud wyzwolenia, że ograbiona, spalona i zrujnowana Ojczyzna odzyskała wolność. Miłość zwyciężyła.
Czym jest królowanie Matki Boga? W dzisiejszych czasach staje się niezrozumiałe i obce przygłuszone naszą demokratyczną mentalnością, która dąży do unicestwienia i nieuznawania wszelkiej hierarchii. A przecież jest ono rzeczywiste i trwa. Warto wciąż przybliżać sens tego panowania. Sięgam do myśli o. Jacka Woronieckiego, który w kontemplacyjnych rozważaniach o Macierzyńskim Sercu Maryi żarliwie przedstawia królowanie Matki Jezusa, które jest dopełnieniem ziemskiego życia Najświętszej Maryi Panny. Jak na ziemi współdziałała w dziele zbawienia, tak w niebie otrzymała dar królewskiego wszechpośrednictwa. Odebrała najwyższą koronę zasług, bo Ona jedyna niczym nie zahamowała postępu Bożej Miłości w Swej duszy. Ona, Ta która najwyżej wzniosła się w miłości, została wyniesiona do godności Królowej, by obejmować swym sercem wszystkich, po to by solidarność, będąca podstawowym prawem ludzkości, nie kończyła się na tej ziemi, ale objęła życie wieczne.. Jej Syn dał Jej taką władzę, by wszelkie łaski przez Nią były
rozdawane i by Ona miała moc za każdego poddanego wnieść instancję. Jej głos, matki Niepokalanej, jest najmilszy Bogu. Ona nasyca niebo matczynym powabem a nasze prośby przenika gorącość matczynego serca, którym Bóg nie stawia granic. Bo Kto kocha cała pełnią, ten pragnie aby inni też tak kochali. Jej królowanie jest nasycone sercem wypełnionym przez naśladowanie Swojego Syna, przez służbę i cierpienie. Prosi o jedno. Królowa prosi o miłość zawierzenia, po to by odkryć jej żar, by się nią nasycić, by ją rozpalać, by rozszerzać chwałę Boga. W szczególności wciąż być podejmowana w polskim narodzie. Bo jak mówiła do o. Juliusza… o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja ci zawsze będę…miłościwą…